Nigdy nie widziałem dzieła na tym poziomie, które byłoby tak pełne treści, wartościowej treści, byłoby tak piękne, tak kapitalnie zagrane, tak niemal perfekcyjnie opakowane i do tego... ze wplecioną fantastyczną sztuką, zarówno wizualną, jak i muzyczną.
Spodziewałem się raczej szablonowego psychologicznego dramatu, a zostałem wciągnięty w jakiś miks dramatyczno-baśniowy, z romansem i świetnie ulokowanym humorem, w odpowiedniej dawce.
Ta seria ma wszystko.
Korea południowa ostatnio wypuściła Parasite. Teraz to. Trzeba koniecznie spoglądać w tym kierunku, bo nasi przyjaciele z Azji robią filmy kapitalne.
Każdemu polecam. Niektórych może zrazić pewna azjatycka maniera do pewnej _przesady_ w ukazywaniu uczuć (też nie jestem fanem takich przeciąganych scen "pojedynku na spojrzenia"), ale jeśli się pokona tę "barierę", to dalej jest już rollercoaster emocji i odczuć audiowizualnych.
Trzeba jeszcze powiedzieć o świetnie dobranej muzyce podkreślającej trochę baśniowo mistyczny klimat filmu. No i można poznać super kreacje głównej bohaterki pochodzące od wielu światowych potentatów mody.
Ten ich sposób na okazywanie uczuć to zasługa innego kodu kulturowego - z jednej strony okazują za bardzo, a z drugiej - kamienne twarze z nieruchomymi brwiami. Też nie jestem fanką tych przeciąganych scen, bo wydają mi się kiczowate, ale tutaj było ich tak w sam raz.
uznałam, że takie a nie inne pokazywanie uczuć jest po prostu właściwością kina koreańskiego tak, jak sceny przypadkowego i nielogicznego seksu w filmach amerykańskich. Każdy ma swoje "różnice kulturowe".