...a dokładniej znad krawędzi wyobraźni Elia Petriego, który nie ma tu żadnych hamulców. Partnerują mu Ennio Morricone, którego partyturę muzyczną wypełniają jedne z najdziwniejszych melodii, jakie słyszałem, zaś na pierwszym planie szarżuje genialny Franco Nero. W roli artysty, którego kryzys twórczy sprowadza do tytułowej willi, jedynie pozornie spokojnego i idealnego miejsca do pracy, sprawdza się rewelacyjnie. Tropiąc tajemnice budynku natrafia na coraz dziwniejsze przedmioty, ludzi i skrywane przez nich sekrety, a wkrótce zaczyna mieć trudności z odróżnieniem snu od rzeczywistości. Czy jego piękna i równie tajemnicza małżonka Flavia (Vanessa Redgrave) pomoże mu i przywróci spokój?
Pośród rewelacyjnej scenografii, skąpanej w feerii kontrastujących barw, wśród boskich plenerów i mrocznych rekwizytów rozgrywa się niezwykle angażujący dramat jednostki, który szybko przeradza się w surrealistyczne arcydzieło na pograniczu gatunków. I naprawdę przypomina pocztówkę, pisaną przez wariata. Psychodeliczne wizje, pulsujące kakofoniczną muzyką, i mnóstwo pomysłowych zwrotów akcji - wszystko to sprawia, że sam widz chętnie płynie tym niesamowitym strumieniem świadomości i aż do świetnego finału (który mnie osobiście przyprawił o uśmiech Kota z Cheshire) próbuje rozgryźć lub po prostu wczuć się w zagadkę "Spokojnego miejsca na wsi". Bardzo intrygująca pozycja. 8/10 z pikającym arytmicznie serduszkiem.