Fabuła może i ciekawa ale film momentami ostro przynudzał. Charles Bronson w roli dziennikarza, który bawi się w detektywa i szuka winnych wśród mormonów... Jednak dopiero pod koniec filmu pokazał jakim jest bandziorem i zajął się jednym kolesiem w sposób jaki robił to w serii "Życzenie śmierci" i mocno go zlał. Na tę scenę warto było czekać :) Ale ogólnie film nie jest jakiś zapadający w pamięć. Oceniam na 5/10. Jeśli chodzi o Charlesa Bronsona to zdecydowanie wolę wspomnianą serię "Życzenie śmierci" gdzie zagrał fenomenalnie oraz "Prawo Murphy'ego" - czyli film, który równie dobrze mógłby być jedną z części "Death Wish", ale jest oddzielnym filmem.