Kolejna wariacja na temat dzikiego zachodu rodem z Włoch. Także choć nie jest to pasta west to ma swój urok. Mamy tu wesołego grajka który dołącza do bandy rzezimieszków. Taki protoplasta desperado. Terroryzują miasteczko w pieszrszym rzędzie robiąc burdę w saloon'ie. Oczywiście nikt nie jest w stanie im się przeciwstawić z (nie)dzielnym szeryfem na czele. Ale w okolicy pojawia się tajemniczy zabójca w masce i robi z nimi sukcesywnie porządek. Potem wyjaśnia się skąd się wziął nim ostatni z bandziorów zarobi kulkę. Nie jest może to wybitny spektakl ale całkiem zabawny i wielbicieli un fighetto i cortigiano zadowoli. Polecam późnym wieczorem przy butelce Grappa...