Niedawno obejrzałem "Miasteczko Halloween", i szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem
powszechny zachwyt nad tym filmem. Nie zrozumcie mnie źle, jest całkiem fajny i nie mówię, że
jest do niczego. Chodzi mi tylko o to, że ilekroć czytałem w internecie opinie o tym filmie, to
wszyscy się nim zachwycali. Jeśli chodzi o takie "martwe" klimaty, to bardziej podoba mi się "Sok z
Żuka" lub "Gnijąca Panna Młoda".
No, a teraz już możecie wieszać na mnie psy :)
zgadzam się z Tobą, nie rozumiem trochę tego fenomenu, objerzałam i zachwytu nie było, zawiodłam się bo myślałam że to będzie takie dobre jak Gnijąca panna młoda
Oj troszkę nie tędy droga. Fenomen tego filmu polega na tym, że jest to kamień milowy twórczości Burtona. Bez tego filmu nie byłoby pewnie Gnijącej panny młodej. Musicie spojrzeć na to z perspektywy roku, w którym został stworzony. Wtedy żadna technologia nie pozwoliłaby na powstanie Gnijącej panny młodej w takiej oprawie, jaką mamy okazję oglądać. Sam pomysł też jest niesamowicie odważny jak na tamte czasy. Nie była to animacja stworzona w celu pobicia rekordów boxoffice. Przy skromnym jak na Disneya budżecie wyszło jednak genialnie. Uważam, że jeżeli ktoś zabiera się za porównywanie tych produkcji, powinien też porównać ze sobą pierwszą i drugą trylogię Gwiezdnych Wojen. Podobna sytuacja, ale świadomość, w jak odmienny sposób powstawały te produkcje, budzi ogromny podziw dla starszych części serii. Pozdrawiam :)
to prawda,ale na motywach jego wiersza,zarysu scenariusza i pomysłu na postacie powstał film:) więc miał dość duży wkład:)
Z początku Miasteczko też niezbyt mi się podobało (to był jeden z pierwszych moich filmów Burtona), ale po jakimś czasie obejrzałam je drugi raz i zachwyciłam się nim, bo znałam już styl reżysera i muzykę Elfmana, a są one w tym filmie pod każdym względem idealne. Chociażby pierwsza piosenka "This is Halloween". Muzyka mroczna i potrafi naprawdę wywołać dreszcze, a samo miasteczko też wyglądało genialnie, w idealnym burtonowskim stylu. Cała ta stylistyka (np. cały cmentarz w "Jack's lament") bardzo przypominała rysunki Burtona, które uwielbiam. Pod tym względem ten film Burtona najbardziej mi się podobał.
Ale wg mnie film ma też słabe strony. Myślę, że gdyby sam Burton to robił, film byłby trochę lepszy. Dajmy na to Oogie Boogie raczej mnie denerwował a nie straszył.
Myślę tak samo. Nie był zły, ale że tak powiem, d*py nie urywa.
Gnijąca panna młoda znacznie lepsza (nie tylko pod względem fabularnym, ale również muzyki).
Ej nie chodzi o fabułę tylko.. Ludzie 2 lata zmagali się z robieniem filmu poklatkowego. To jest zwyczajnie fantastyczna robota.
Dokładnie, stworzenie czegoś takiego świadczy o naprawdę dużej pasji i poświęceniu. To właśnie szukanie nowych ścieżek i ciężka praca jest czymś, co pcha kinematografię do przodu i napełnia sztuką :)
Dokładnie, myślę tak samo. Często jak o jakimś filmie który planuję obejrzeć słyszę świetne opinie, to boję się za niego wziąć bo myślę, że nastroję się na arcydzieło a mnie rozczaruje. I tak samo było tutaj.
Znaczy to nie było takie kompletne rozczarowanie, ale szczerze mówiąc sam film trochę mi się dłużył i lekko się zawiodłam.