Jedna z tych postaci, która wzbudza taką odrazę, że po seansie miałem ochotę go ożywić i brutalnie torturować. Naprawdę mało która postać wzbudza we mnie taką agresję.
W sumie nie tylko on. Cały świat tego filmu, za wyjątkiem chłopaka i jego sokoła, można by bez żalu spalić i zrównać z ziemią. Może dlatego, że taki prawdziwy?
I jeszcze ten chłopaczek co dla pana Gryce'a miał pilną wiadomość do gabinetu dostarczyć.
"Cały świat tego filmu, za wyjątkiem chłopaka i jego sokoła, można by bez żalu spalić i zrównać z ziemią."
Najbardziej poruszająca dla mnie scena w tym filmie, to jak Billy niespodziewanie opowiada na lekcji o swojej sokolniczej pasji, jak nagle się okazuje, że ta cała banda pełna jest niegłupich, dość ciekawych świata dzieciaków i tak niewiele potrzeba, żeby coś dobrego z nich wydobyć.
Kiedyś pracowałem z taką młodzieżą i było dokładnie jak w tym filmie - przy odrobinie życzliwości, cierpliwości i traktowania ich serio dawali się poznać z zupełnie innej strony. Ale oczywiście - na dłuższą metę zawsze okazuje się, że nie ma pieniędzy, czasu i ludzi, żeby z nimi skutecznie tak popracować, więc wszyscy potem wyrastają na takich starszych braci.
"więc wszyscy potem wyrastają na takich starszych braci" Nie wszyscy, ale tych "braci" jest najwięcej słychać bo mają tak mało ciekawe życie, że mają czas i energię na taką postawę :)
Ok, tyle że młody jednak nie wykonał polecenia brata żeby obstawić tego konia i olał to wiedząc że ten jest furiatem,sadystą. Brutalny, zwierzęcy świat w którym jednak..główny bohater się odnajdywał, był typowym małym cwaniaczkiem. Pracował, kradł mleko itp. I to co pisze kolega wyżej, czyli lekcja na której opowiada o swojej pasji. Nikt się nie śmiał, nie było pawianich odruchów, czyli w tym zdegradowanym świecie jest nadzieja.