Wróciłam z kina. I się ubawilam. Jestem fanką powieści Jane Austen. Lecz nie wszystkie adaptacje mi odpowiadają. Ta wersja jest najbardziej komediowa. Aktorzy na wskroś angielscy. Zwłaszcza aktorki. Nie ma tam wielkich pieknosci z make upem. Tylko naturalizm przybliżony do epoki. Przednia obsada. Trochę zgrzytalam zębami na Franka Churchilla bo jak dla mnie jest strasznie brzydki. I nie mogę na niego patrzeć, a w każdym filmie mówią o nim,że jest przystojny.:/ Ale obronił się dobrą grą. Pan knightley chociaż odbiegający aparycja od poprzedników bo blondyn to dołącza do moich ulubionych kreacji. Dla pań, które lubią podziwiać wdzięki. Na samym początku filmu można go obejrzeć w całej okazałości.:) Mamy tutaj pokazane więcej uczuć pomiędzy nim i Emma, a nie jak w innych ekranizacjach nic, nic, nic i nagle bum. I scena wyznania na koniec zawsze mnie peszyla bo była taka za słodka, a tutaj uroczo to zrobili. Polecam.
Mam odwrotnie. Wolę brunetów. Ale ten konkretny blondyn jest atrakcyjny. Ta rola była dla niego.
O ile aktorzy nie podobali mi się wizualnie, a przynajmniej nie wszyscy, o tyle obronili się świetną grą aktorską. Każda jedna postać jest zagrana idealnie...
Dokładnie. Nie zawsze wizualnie jest idealnie. Angielski typ urody jest specyficzny. Ale gra aktorska czyniła z nich atrakcyjnych.
I ta scena tańca! Najpiękniejsza, jaka kiedykolwiek widziałam w ekranizacji powieści Austen. Elektryzująca., doskonale zagrana.